CZYLI NEAPOLITAŃSKA WERSJA
PANA TWARDOWSKIEGO
zdjęcia: Ewa Krystyna Górecka
Neapol słynie ze swej magii i ezoterycznej atmosfery. Ale żeby ją poczuć, nie wystarczy wysiąść na lotnisku i przebiec się po lungomare czy via Toledo. W biegu czuje się tylko zadyszkę. Żeby poczuć magię trzeba się zatrzymać, zatrzymać i posłuchać o czym szepcą ściany budynków i duchy kamienic.
Moim marzeniem jest napisanie przewodnika po Neapolu. Ale nie takiego, jakie już istnieją, ze spisem zabytków i miejsc wartych zobaczenia, do których dołączona jest lista dat i nazwisk. Mnie marzy się przewodnik ze spisem miejsc, na których odwiedzenie zawsze brakuje czasu, pełen postaci, o których ktoś tam kiedyś może słyszał, ale może nie całkiem dokładnie. Przewodnik pełen legend, starych podań, opowieści przekazywanych z ust do ust i oczywiście duchów: tych jęczących, płaczących, kłócących się czy tańczących.... bo tych w Neapolu jest pełno na każdej ulicy. Ale jak biegniemy “z wywieszonym językiem” z lotniska na główną ulicę i z powrotem, ogarnięci jedną myślą: żeby zobaczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie... to my ich ani nie usłyszymy, ani nie zobaczymy, nawet gdybyśmy się o nie potknęli :)
Dziś opowiem Wam o budynku, którego ściany szepcą “Spójrz na mnie, wydaję ci się taki sam, jak wszystkie inne kamienice dokoła, a jednak jest we mnie coś niezwykłego. Jestem dziełem nadprzyrodzonej mocy. Złej mocy. Dotknij mnie, zamknij oczy i poczuj tę moc ".
Będzie zatem o domu wybudowanym przez diabła, który zgodził się go postawić w przeciągu zaledwie jednej nocy. Nie za darmo oczywiście. Diabły to nie altruiści pragnący nam bezinteresownie pomóc. Jeśli coś dla nas zrobią, w zamian żądają zapłaty, najczęściej w postaci naszej duszy. Nie inaczej było i w tym przypadku, pewnego dnia w Neapolu.
Dom, o którym mówimy stoi do dziś przy Largo Banchi Nuovi, i nazywany jest Palazzo Penne, jako że należał i został zbudowany dla Antonio Penne, sekretarza króla Neapolu Władysława I (brata Joanny II).
Rzecz zaś miała miejsce w 1406 r.
Portal kamienicy, zdjęcie Ewa Krystyna Górecka
Według legendy Antonio Penne, zakochał się w pięknej, młodej neapolitance. Tyle tylko, że nie do końca z wzajemnością, przynajmniej na początku. Dziewczęciu wpajano, zapewne od dziecka, stare neapolitańskie przysłowie, że "moglie e buoi dai paesi tuoi", czyli że żonę i wołu to się bierze z własnej okolicy, bo się zna i się wie, czego spodziewać się można. Ta sama zasada i męża dotyczy, a że rodzina Penne nie z Neapolu się wywodziła zatem dziewczynie kawaler interesujacym się nie wydał. Poza tym dziewczę z rodziny szlacheckiej a Antonio mieszczanin, pracą zmuszony na życie zarabiać (no bogaty dosyć to fakt) zatem tym bardziej nie pasuje ani dziewczynie ani rodzinie. Z drugiej jednak strony sekretarz królewski, człek wpływowy, zatem odmówić mu tak wprost nie przystoi. Najlepiej to jakiś warunek postawić, taki oczywiście niemożliwy do spełnienia. A niech on nam dom wybuduje ale chyżo chyżo w ciągu zaledwie jednej nocy.
Antoniemu dziewczyna musiała się naprawdę podobać, bo postanowił “wziąć jej słowa na poważnie” i spełnić życzenie. Ponieważ jednak było to życzenie z serii niemożliwych do spełnienia, przynajmniej dla człowieka, cóż było robić – przywołał nasz Antonio na pomoc diabła, a cena w tym przypadku nie grała roli. “Dusza? Cóż, jeśli innego wyjścia nie ma, bierz tę duszę tylko mi tu dom chyżo postaw”.
Tak też się stało.
fragment fasady z liliami Andegawenów
Foto: Ewa Krystyna Górecka
Przy okazji mała dygresja. Nie wiem, czy ktoś z was się kiedyś nad tym zastanawiał, ale w naszym pojęciu “diabła” kryje się pewna niekonsekwencja i nielogiczność. Bo z jednej strony słowo “diabeł” kojarzy nam się z czymś zdecydowanie złym i pozbawionym zasad, ale z drugiej strony we wszystkich podaniach i legendach jakie znam, diabły zawsze wywiązują się ze swych zobowiązań. Żądają być może zbyt wysokiej ceny za swoje usługi, ale wszak podają ją UCZCIWIE przed pracą, można więc się na nią nie zgodzić. To zawsze człowiek najpierw godzi się zapłacić żądaną cenę, a potem stara się “wystrychnąć diabła na dudka”.
No cóż, diabeł, jako partner w interesach wydaje mi się partnerem idealnym, ale to tylko taka malutka dygresyjka.
Diabeł zatem dom w ciągu jednej nocy postawił. Dziewczę było zadowolone, a nawet olśnione, zatem spolegliwie zgodziło się na ślub z naszym królewskim sekretarzem. I wszyscy byliby szczęśliwi, gdyby nie fakt, że trzeba było diabłu za wykonaną robotę zapłacić.
fragment fasady z piórami rodziny Penne
Foto: Ewa Krystyna Górecka
W cyrografie, jak to zwykle w legendach bywa, był jeden szczególny zapis, mała, zabezpieczająca naszego bohatera klauzula. Otóż Antonio Penne był zobowiązany oddać duszę diabłu w zamian za wybudowanie domu, pod warunkiem, że diabeł zdoła policzyć wszystkie winogrona znajdujące się na podwórzu powstałej kamienicy.
Kiedy zatem nadszedł dzień zapłaty Antonio rozrzucił po podwórzu winogrona, ale rozlał także smołę. Owoce podnoszone przez diabła nie tylko przylepiały się do jego rąk ale jak je ścisnął zbyt mocno w miazgę się zmieniały, tak że policzenie ich stało się niemożliwie. Wszak nawet jeśli diabeł podał jakąś liczbę, nie dało się jej już potem komisyjnie sprawdzić.
fragment fasady z małymi łukami, tzw ekstrawagancki gotyk
Foto: Ewa Krystyna Górecka
I tu znowu uwaga, bo jak to zwykle z legendami bywa ich wersje różne bywają. Nie wiem skąd wiem o owych winogronach, ale ostatnio wszędzie o ziarnach pszenicy czytam. Tylko smoła i liczenie się zgadzają. No i efekt, czyli fakt, że diabeł policzyć nie zdołał, bo mu ziarnka pszenicy pod paznokciami zostały smołą przylepione. Jakoś mi ta miazga z winogron lepiej pasuje, ale wybierajcie co wam się podoba, wszak ino efekt się liczy, czyli że Penne duszę zachował. Choć i z efektem w różnych wersjach jest różnie, bo ponoć dziewoja innego fatyganta wybrała. I bądź tu człowieku mądry.... 🤔🤔
fragment fasady z herbem królewskim
Foto: Ewa Krystyna Górecka
Pewna jest zatem tylko dusza, że ja Antonio Penne zachował i fakt, że diabeł został przechytrzony przez ludzką inteligencję. Bo to nie tylko, że nie policzył, ale też nasz bohater, jak diabłu się liczby nie zgadzały miał inteligentnie i szybciutko znak krzyża uczynić, przez co studnia się otworzyła i złego pochłoneła. I tak diabeł w owej studni po dziś dzień siedzi i niestety kamienicy szkodzi. Dom zaś, jak wspomniałam, do dnia dzisiejszego stoi i opowiada swą historię temu, kto znajdzie chwilkę, by jej posłuchać.
fragment portalu
Foto: Ewa Krystyna Górecka
A teraz kilka faktów z historii naszego budynku:
Palazzo Penne powstaje w roku 1406 o czym informuje nas epigraf umieszczony nad portalem. Dokładnie jest tam napisane XX rok panowania króla Władysława, czyli historycznie właśnie 1406.
foto: Ewa Krystyna Górecka
I rzeczywiście zbudowany zostaje dla Antoniego Penne, sekretarza królewskiego. O jego funkcji/zawodzie informują nas wyrzeźbione w dwóch narożnikach portalu pióra.
Autorem kamienicy ma być znany ówcześnie rzeźbiarz i architekt Antonio Bamboccio di Piperno, który jest też autorem pomnika nagrobnego rodziny Penne znajdującego się w kościele Świętej Klary (jak i też m.in. portalu neapolitańskiej katedry). Przy czym fakt, że rodzinny grobowiec Penne znajduje się w kościele Świętej Klary, gdzie wówczas chowano członkow rodziny królewskiej mówi nam, że Antonio Penne musiał być w owym czasie osobą niezwykle wpływową i bliską królowi.
Na dziedzińcu owego pałacu miało znajdować się 16 stajni, przeznaczonych dla 40 koni i 6 powozów. Świadczy to też niewątpliwie o bogactwie rodziny Penne.
Fasada pałacu wypełniona jest symbolami. I tak jeśli chodzi o sam portal wykonany z białego i różowego marmuru zwieńczony modnym wówczas obniżonym łukiem zawiera on w sobie słowa poety Martialo mające chronić mieszkańców przed "złym okiem" i zazdrością sąsiadów. Widzimy na nim dwie ręce trzymające wstęgę z napisem " Ty który nie odwracasz twarzy i nie patrzysz na to chętnie ani z zazdrością zazdrość też wszystkim, bo nikt tobie nie zazdrości.
Jeśli chodzi o fasadę to mamy od góry małe łuki zwane ekstrawaganckim gotykiem. Potem jeden rząd ciosów z symbolem królewskiej korony. Potem kolejny rząd z krzyżem jerozolimskim, słupami (herb Majorki) i opaskami domu Durazzo.. Następnie trzy rzędy z piórami, symbolem rodziny Penne i 8 rzędów z lilią, symbolem dynastii Andegawenów.
Na przełomie wieków budynek przechodził w różne ręce. Jego właścicielami byli: rodzina Rocco, później rodzina Capano. Przedstawiciel tej ostatniej Marco Antonio Capano stracił pałac za długi hazardowe.
W 1683 roku kamienica stała się siedzibą zakonu duchownego Somaschi, a w wieku XVIII kupił ją wulkanolog Teodoro Monticelli, który umieścił tam swoją kolekcję.
.
W 2002 roku budynek zakupiony został przez Region Kampania i dwa lata później został przekazany Uniwersytetowi Orientale. Miał zostać odrestaurowany i przeznaczony na uniwersyteckie Centrum Doskonalenia. Niestety zamiast tego zaczeły się próby przerobienia go na lokale mieszkalne, tak że w 2008 roku wszczęto nawet dochodzenie przeciwko ówczesnemu prezydentowi regionu Kampania i ówczesnemu rektorowi uniwersytetu Orientale. Obaj jednak zostali uniewinnieni podczas procesu w roku 2013.
.
Ostatnio znowu pojawiły się informacje o tym, że Palazzo Penne ma zostać odrestaurowany i ma być miejscem, gdzie organizowane będą m.in. różnego typu wystawy, ale cóż..... Diabeł najwyraźniej ciągle w naszej studni siedzi, budynkowi szkodzi, zatem..... Pożyjemy. Zobaczymy.
Autorka wpisu zaprasza wszystkich chętnych na zwiedzanie tak Podziemnego Neapolu PO POLSKU (jak i po rosyjsku) oraz na tzw. SPACERY Z SOKRATESEM
Comments