510. OD ZABOBONU DO CUDU
- Ewa Krystyna Górecka
- 21 wrz 2022
- 5 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 7 lis 2023
CZYLI JAK KREW JAJKO ZASTĄPIŁA

Kiedy dziś pytamy, kto jest najważniejszym patronem Neapolu odpowiedź zdaje się być dla wszystkich oczywista. Święty January!. Ale czy było tak zawsze? Ile osób ma świadomość, że dziś Neapol ma aż 52 patronów, a pierwszym była Matką Boska Wniebowzięta i to właśnie jej poświęcona jest katedra, czyli znane wszystkim Duomo.?
.
Matkę Boską można jednak uznać za pierwszą chrześcijańską patronkę miasta bo absolutnego pierwszeństwa musi ustąpić ona syrenie Partenope i Wergiliuszowi.
Ano właśnie. Wergiliusz i syrena Partenope. Ta para zdominowała patronat nad Neapolem na dobre kilkanaście wieków. Nikt chyba nie wie kiedy dokładnie pojawiło się przekonanie o syreniej opiece. Prawdopodobnie było już dobrze zadomowione na wysepce Megaride, kiedy kumanscy Grecy dawali początek pierwszemu miastu Partenope powstałemu być może na terenie wcześniejszej osady zwanej Phaleros.
.
Potem pojawił się Wergiliusz. Jego możemy osadzić w dziejach Neapolu nieco dokładniej, bo skoro żył w I w. p.n.e. jego kult nie mógł się w żaden sposób pojawić tu wcześniej.
Wergiliusz. Jedna z najważniejszych postaci w europejskiej kulturze. Rzymski poeta zafascynowany antyczną Grecją i dziełami Homera, spisujący dzieje Rzymu. W szczególny sposób upodobał sobie Neapol. Tu nie tylko postanowił zamieszkać ale i po śmierci zapragnął spocząć na wieki. Po jego śmierci pojawiło się przekonanie, że duch jego pozostał i w szczególny sposób Neapolem i jego mieszkańcami się opiekuje. Ponieważ sam zafascynowany był greckim światem toteż i tradycja w naturalny sposób połączyła go z grecką syreną Partenope, której kult był w Neapolu szczególnie żywy. Zaczęto głosić, jakoby owa syrena miała dać poecie magiczne jajo z przekazem, by je chronił przed rozbiciem, bo rozbite katastrofę na miasto przyniesie. Inna wersja podaje, że Partenope przed śmiercią zaplatała się pomiędzy skałami wokół wysepki Megaride i złożyła tam jajo, które Wergiliusz miał potem odnaleźć. Tak czy inaczej wziął Wergiliusz owo jajo, w naczyniu z wodą je umieścił, w specjalnej złotej klatce zamknął i całość w tufowej skale na wysepce Megaride zamurował. Na skale w przeciągu wieków powstał zamek, zamkiem na jajku popularnie nazywany. Jego mury tym bardziej strzegą jajka przed rozbiciem a mieszkańców przed nieszczęściem....
Kilka wieków po Wergiliuszu po ulicach Neapolu spaceruje inna postać. January. Jedni twierdzą, że w Neapolu się urodził, inni że w Benevento. Tak czy inaczej niewątpliwie w czasie swego życia do miasta z pewnością zawitał. Mówi się o nim, że choć chrześcijanin przyjaźnią i szacunkiem również wśród pogan się cieszył. Nie dziwi zatem, że na wieść o aresztowaniu chrześcijan w pobliskim Pozzuoli opuścił Benevento, gdzie posługę biskupia pełnił, by braci w wierze odwiedzić i , być może, spróbować z odpowiednimi władzami w Pozzuoli porozmawiać.
.
Eh dziwne to były czasy. Dziwne i niebezpieczne. Januaremu nie tylko nie udaje się chrześcijańskich księży z więzienia uwolnić ale i sam pojmany zostaje. Pojmany i stracony o świcie 19 września 305 roku. Ma nasz January wówczas zaledwie 33 lata, dokładnie tyle co Jezus w momencie śmierci na krzyżu.
.
Egzekucja Januarego odbyć się miała o świcie na wzgórzu w pobliżu Solfatary, tak by nie wywoływać zamieszek bo wszak był on w okolicy postacią znaną i szanowaną. Ktoś jednak widział moment śmierci Januarego, moment, kiedy kat uciął mu głowę. Mowa o kobiecie, która odważnie podbiegła do zwłok i do dwóch ampułek miała zebrać wyciekająca z ciała krew świętego.
W czasach Konstantyna biskup Severo (niektórzy uważają, że Cosimo) postanawia przenieść szczątki świętego Januarego z Agro Marciano, gdzie do tej pory spoczywały, do Neapolu, do katakumb, które odtąd będą nosić jego imię. Po drodze spotyka pielęgniarkę Eusebię, która przekazuje mu dwie ampułki z krwią świętego. W tym momencie, w obecności Euzebii, krew zawarta w ampułkach, dotąd statyczna i nieruchoma rozpuszcza się i zaczyna przelewać się po ściankach ampułek. Jakby dopiero co wypłynęła z ciała zmarłego. Miałby to być pierwszy raz, kiedy krew rozpuściła się w przecudowny sposób. Tyle przynajmniej mówi nam legenda....
Historycznie jednak rzecz ujmując musimy zauważyć, że aż do końca XIV wieku w żadnym że znanym dokumentów nie pojawia się nawet cień wzmianki o cudownym rozpuszczaniu się krwi Januarego. Po raz pierwszy o cudzie napisano w 1389 r. w Cronicum Siculum. Krew miała być wystawiona podczas święta Matki Bożej Wniebowziętej i wtedy miała się w cudowny sposób przemienić w postać płynną. Kronika zdaje się sugerować, że zdarzyło się to po raz pierwszy w dziejach. Tę sugestie zdaje się potwierdzać inna, wcześniejszą Cronaca di Partenope, spisana w roku 1382, w której wspomina się o różnych cudownych atrybutach świętego Januarego, ale nie ma absolutnie żadnej wzmianki o cudownie rozpuszczającej się krwi.
W XIV wieku zdarzyło się jednak w Neapolu coś jeszcze. W 1343 roku doszło do niewyobrażalnej katastrofy. Otóż 25 listopada, a właściwie w nocy z 24 na 25 uderzyła w miasto ogromną fala tsunami. Woda uszkodziła mury miejskie, zniszczyła neapolitański port, zatopiła dziesiątki statków i usmierciła tysiące ludzi. Na temat katastrofy i wynikłych w jej efekcie zniszczeń mamy dość konkretne informacje, dzięki relacji Petrarki, który akurat przebywał w Neapolu. Był to drugi pobyt poety w mieście pod Wezuwiuszem, drugi i ostatni, bo jak sam napisał to co widział wywołało w nim taki strach i panikę, że więcej jego noga tu nie postanie.
Na neapolitańskim tronie zasiadała w tym czasie, od zaledwie kilku miesięcy młodziutka królowa Joanna I. Miała nie więcej niż 17 lat, ale z odwagą przemierzała ulice i klasztory by oceniać straty dokonane przez wodę. Pech chciał, że tsunami uszkodziło też całe skrzydło zamku dell'Ovo, a tam jak wiadomo znajdować się miało syrenie jajo....
I tu jestem w kropce. Jakiś czas temu, raczej dawno, przeczytałam, że wtedy właśnie królowa zapewniła spanikowanych mieszkańców, że widziała to jajko i że mogą spać spokojnie, nic więcej złego ich nie spotka, miasto nie ulegnie całkowitemu zniszczeniu. Tak też mówiłam turystom, gdy przyszło mi o jajku opowiadać.
Niestety im więcej i dokładniej próbujesz się czegoś dowiedzieć tym mniej wiesz, a więcej wątpliwości wokół się pojawia. Przekleństwo Sokratesa powiedziałabym. Zatem jak tak dłubię i drązę to mi wychodzi, że wskutek tsunami jajko się jednak rozbiło, a w roku 1370 królowa Joanna miała je zastąpić innym. I jest ponoć na zamku tablica z tamtego okresu, która ma o tym jasno i wyraźnie informować. Niestety na razie jeszcze tablicy nie znalazłam, a jak ją znajdę to też obawiam się, że nie jest pisana we współczesnym włoskim, ani też tym bardziej po polsku, zatem podejrzewam trudności z tłumaczeniem tekstu, bo Joanna w 1370 roku miała też odnowić zniszczony łuk, zatem zastanawiam się o czym ta tablica konkretnie informuje....
.
No bo jeśli nie ma jajka Wergiliusza a jest jajko Joanny, to jednak zmienia postać rzeczy. Efekt co prawda pozostaje ten sam, ale przyczyny się nieco zmieniają....
Ano właśnie efekt. Piszę ten tekst w celu wyjaśnienia skąd wziął się cud krwi sw. Januarego. Próbuje to zrobić jasno i wyraźnie, ale jak widać już jednoznacznie to się chyba nie da. Do tej pory słyszałam i oczywiście podawałam dalej, że w pewnym momencie, po owej katastrofie, władze kościelne zorientowały się, że mimo panującej jakby nie było religii chrześcijańskiej neapolitanczycy ciągle wierzą w zabobony. Wszak jajko syrena i Wergiliusz z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego. To właśnie chęć wykorzenienia zabobonu miałaby stanąć u podstaw promowania cudu świętego Januarego, którego przesłanie jest wszak dokładnie takie samo, jak przesłanie syreniego jajka. Jak krew się przemienia to znak, że mieszkańcy są bezpieczni. Tak jak i wtedy, gdy jajko jest całe.
W obliczu zamiany jajek dopuszczam jednak myśl, że mieszkańcy jajka królowej w pełni pewni nie byli i sami od władz kościelnych domagali się jakichś konkretnych znaków opieki, zatem od owego 1389 roku Koscioł w końcu zaczał całkiem konkretnie tę potrzebę dobrej wróżby zaspokajać. Tak czy inaczej krew w jakiś sposób miała pamięć o jajku zastąpić. I pewno w jakimś stopniu swe zadanie spełniła, ale nie do końca, bo neapolitanczycy tak całkiem jajka nie zapomnieli, choć dziś już nikt do końca nie wie co to za jajko.
Autorka bloga zaprasza wszystkich chętnych na zwiedzanie Podziemnego Neapolu PO POLSKU (również po rosyjsku) oraz na tzw SPACERY Z SOKRATESEM
コメント